piątek, 29 marca 2013

Rozdział 2

  - Co dzisiaj na śniadanie? - zapytała Karolina wchodząc do kuchni.
  - Naleśniki. - odpowiedziała jej Berenika podrzucając placek na patelni, aby równomiernie go usmażyć.
  - Jak tu cudownie pachnie. -  ogłosiła Magda, wchodząc do kuchni. - Niestety nie mam zbyt wiele czasu, by zjeść... Mam być dzisiaj o 7.30 w firmie.
  - Cieszę się, że wczoraj pogadałyśmy, od dzisiaj to będzie taka tradycja, każdego dnia siadamy i opowiadamy sobie nawzajem co się stało danego dnia, dobra? - zaproponowała Karolina.
  - Mhm. - zamruczała Mandarynka i wybiegła z domu z naleśnikiem w ręce.
  - Jestem za - odpowiedziała Berenika, dolewając oleju do patelni.
  - Skoro Mandarynka już wyszła chciałam Ci opowiedzieć co ostatnio wymyśliłam, mianowicie, pewnie wiesz, że za tydzień Magda ma urodziny. Musimy jej przygotować jakąś imprezę, ona je uwielbia, a odkąd pracuje nie ma już na nic czasu.
  - Wiesz co? Ja myślę, że to genialny pomysł. Zamówię stolik w Bee, na 5 kwietnia. - zaproponowała Berenika.
  - Świetnie zajmę się jedzeniem i gośćmi, ty lokalem, a Mandarynka będzie myślała, że zapomniałyśmy, ale się zdziwi, a swoją drogą kiedy będą wyniki, tego twojego wczorajszego kolokwium? - zainteresowała się dziewczyna.
  - Karolina! Co ty się tak niecierpliwisz, przecież pisałam je dopiero wczoraj...
  - Ojeju straszne, że się interesuje twoimi wynikami... - wzburzyła się Karolina.
Kilka sekund później dziewczyny zasiadły za stołem i zaczęły zajadać się pysznymi naleśnikami z nutellą.

Magda

  Już za tydzień moje urodziny, a dziewczyny zapomniały, a tak bardzo chciałam mieć normalne urodziny, chociaż ten jeden raz. Najwyżej usiądę sobie w pokoju i obejrzę jakiś smutny film, może tym razem wybiorę coś innego niż Wciąż ją kocham. Z jej rozmyślań wyrwało ją, nagłe hamowanie autobusu w którym siedziała. Drzwi zaczęły się otwierać i do środka wpadł istny tłum dzieciaków z plecakami, a za nimi pani krzycząca, że mają się zachowywać jak ludzie, a nie jak dzikusy w dżungli. Magda uśmiechnęła się do kobiety i odwróciła głowę w przeciwną stronę, a jej wzrok przyciągnęła para staruszków przechodząca przez pasy i trzymająca się za ręce. Chciałabym tak kiedyś, być przez tyle lat z jedną osobą, którą kocham. Chciałabym zostać w przyszłości babcią. Ale najbardziej chciałabym mieć męża, który pomimo, że jesteśmy wiele lat po ślubie, złapie mnie za rękę i pójdziemy na spacer. Nie będzie się tego wstydził. Jej rozmyślania przerwał jakiś głos.
  - Przepraszam, ale czy to miejsce obok Pani jest wolne. - powiedział schylający się do niej, przystojny blondyn.
  - Proszę tylko nie Pani, czuję się wtedy stara, a nie mam jeszcze trzydziestki. Proszę niech Pan.. - popatrzała na niego, a on pokręcił przecząco głową - usiądź.
 - Mam na imię Felix, jestem nauczycielem angielskiego w tej klasie. - wskazał na grupę uczniów.
 - Miło mi, jestem Magda, ale.. - już miała opowiedzieć o przezwisku, ale powstrzymała się.
 - Ale co? - zapytał Felix i spojrzał na nią z ślicznym uśmieszkiem.
 - Ale moi przyjaciele mówią na mnie Mandarynka. - odpowiedziała.
 - Znamy się dopiero kilka minut, a już awansowałem do grupy przyjaciół? - zapytał blondyn.
  Magda tylko wzruszyła ramionami, jednak mężczyzna nie dał za wygraną i zgadał do naszej bohaterki, a ta słynąca z gadulstwa, nie zakończyła rozmowy, aż do wyjścia z autobusu. Co jakiś czas było słychać szepty uczniów o nowej koleżance Pana Graya. Swoją drogą Polak z amerykańskim nazwiskiem - dziwne.Jednak nie za bardzo obchodziło ją nazwisko rozmówcy, skoro tak dobrze się z nim rozmawiało. 

Berenika

- Witam was na dzisiejszych warsztatach, zajmiemy się ołówkiem. Na środku sali mamy stolik z martwą naturą, Moi Drodzy postarajcie się uchwycić ten moment. Będę chodzić po klasie i doglądać waszych dzieł, rozpoczynajcie. - powiedziała profesor Szafran. 
  Nagle drzwi od sali otworzyły się i do sali wszedł chłopak, wyglądał na 25 lat. 
  - Przepraszam, że przeszkadzam, ale mam dokumenty dla Ciebie. - powiedział.
  - Co ty tutaj robisz, nie wolno Ci wchodzić na moje zajęcia Janie. - Karolinę zainteresowała rozmowa, jednak nic więcej nie zdołała usłyszeć, gdyż profesor wyprowadziła bruneta z sali.
  Gdy wróciła, przeprosiła za przeszkody i dalej doglądała prac. Kiedy Berenika wychodziła z sali, zobaczyła bruneta siedzącego na przeciwko sali. Ciekawa osoba, porozmawiam z nim. Wygląda tak smutno, siedząc samotnie. Przecież nie pójdę z nim od razu do łóżka, he he.
  - Dlaczego profesor Cię tak potraktowała? - zapytała bruneta. 
  - To bardzo długa historia... - odpowiedział patrząc dziewczynie prosto w oczy. Patrzył tak jakby miał się na nią rzucić.
  - Mam czas. - odpowiedziała ze złośliwym uśmieszkiem.
 Brunet zaśmiał się, jednak za chwilę zaproponował dziewczynie kawę, Berenika kiwnęła głową i poszli w stronę kawiarni Ekspresowej, nie przestając rozmawiać. Rozmowa przerodziła się w flirt. Syn, profesor Szafran, taki romantyczny, złośliwy, i taki przystojny. Warto było iść na studia do Akademii Sztuk Pięknych. Spędziła cudowny dzień z Jankiem, bo tak miał na imię, mężczyzna który zauroczył Berenikę, nie tylko wyglądem, ale charakterem i duszą artystyczną.

Karolina

  Nigdzie dzisiaj nie pójdę, nie idę na wykłady. Tak bardzo chciałabym wyjść z mojej skorupy, ale boję się. Boję się, pokazania całej siebie, bo wtedy jestem bezbronna, jak dziecko. Boję się, tego uczucia, że kogoś potrzebuje, że tęsknię kiedy kogoś nie ma. Boje się, że stracę kogoś na kim będzie mi zależało. Nie potrafię nawet o tym nikomu powiedzieć. Podziwiam Berenikę, właśnie spędza wieczór z nowo poznanym mężczyzną, a ja nie potrafię się do nikogo zbliżyć. Przecież, z Robertem nadal jesteśmy przyjaciółmi, a może on chce coś więcej i co wtedy? Chciał ze mną kiedyś wyjść, może na randkę, ale przecież nigdy, nie myślał o mnie jako dziewczynie? Prawda? Muszę przestać zamartwiać się rzeczami na które nie mam wpływu! To jest moje postanowienie na resztę roku.
 
Dziewczyna wstała z krzesła, które było przysunięte do okna. Lubiła tak siedzieć i patrzeć z okna na gwiazdy, albo ludzi ciągle spieszących się gdzieś, w jakimś celu. Często bawiła się w zgadywanie co myślą, co ich trapi albo o czym skrycie marzą. Nigdy nie miała pewności czy dobrze zgadła.
  Podeszła do telefonu i wykręciła numer Roberta.
  - Cześć. Nie miałbyś ochoty wpaść do mnie na chwilkę, podałbyś mi notatki? Może na herbatkę, hm.. albo coś mocniejszego?
  - Jasna sprawa, za niedługo będę. A zapomniałbym, gdzie ty w ogóle mieszkasz? Jeżyce, jeżycami. Ale nie znam ulicy.
  Dziewczyna wytłumaczyła mu, jak dojechać do ich mieszkania i poszła założyć codzienne ubranie, ponieważ w piżamie, nie pokaże się koledze z wydziału. 
  Piętnaście minut później, ktoś zapukał do drzwi.
  - Kto tam? - zapytała Karolina.
  - To ja Mandarynka, głupolu. 
  - Jasne wchodź, tylko wiesz przyjdzie do mnie mój kolega. - powiedziała, czerwieniąc się na policzkach.
  - Hm, hm, hm.. Proszę, proszę, nareszcie wychodzisz ze skorupki kurczaczku? - zaśmiała się Magda i zaczęła zamykać drzwi.
  - Dobry Wieczór, jeszcze ja się wepchnę. Miło mi jestem Robert, kolega z wydziału. - powiedział podając rękę w stronę Magdy.
  - Miło mi Magda, współlokatorka jak i najlepsza przyjaciółka Karoliny. - uśmiechnęła się a zamykając drzwi do swojego pokoju, puściła oczko do Karoliny, na co ta pokazała język.
  - Dobra chodźmy do mnie. - powiedziała dziewczyna prowadząc Roberta do pokoju.
  - Wow, nieźle się przygotowałaś. Kupiłaś moje ulubione wino! - powiedział, obracając w dłoni butelkę.
  - Serio? Też je lubię. - uśmiechnęła się.
   Po spisaniu przez Karolinę notatek siedzieli do późna opowiadając sobie historie z dzieciństwa, tego najbardziej beztroskiego czasu. Kiedy to największym problemem było jaką lalką się pobawić, albo w jaką grę zagrać z kolegami. Karolina słynąca z słabej głowy do alkoholu, zasnęła na ramieniu Roberta, gdy ten opowiadał o żarcie na zakończenie liceum. Wychodząc z pokoju, Robert przykrył ją kocem i zaczął wychodzić, jednak nie mógł się powstrzymać, pochylił się nad nią i pocałował ją w czoło. A ona obróciła się na brzuch szepcząc przez sen:
  - Przy Tobie się nie boje.
  Nie umknęło to uwadze Roberta, który sekundę później ubierał buty. Obowiązkowo założył szalik i grubą kurtkę, bo nie zapowiadało się na poprawę pogody, pożegnał się z Bereniką i Magdą, które siedząc w kuchni rozmawiały o dzisiejszym dniu. Robert wyszedł na ulicę i poszedł w swoją stronę, z jakimś celem. Łatwo było się domyślić o czym myślał, ale jego marzenia i troski nadal pozostawały jego słodką tajemnicą.



 ~ Tak długo się zbierałam żeby napisać, ale jest wychuchany, wydmuchany, nowy rozdział.  Mam tyle pomysłów, co dalej, że masakra. Mamy już kilka nowych postaci: Jan Majewski, Felixa Graya i Roberta Winarskiego. Cóż, ci panowie zostaną z nami na długo, ale to nie koniec nowych postaci. A nazwiska piszę w razie pytań. Co ja się naszukałam tych nazwisk ;) A tymczasem, piszcie, obserwujcie i mam nadzieję, że wam się spodoba ;)

1 komentarz: