wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 8

Magda

    Magda siedząc w pracy cały czas rozmyślała o rozmowie z pracodawcą. Nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek usłyszy o przystojnym brunecie z autobusu, ale... Niemożliwe... Cały czas Filip go znał, a ona miała niemalże pod nosem informacje o nim... To takie dziwne, od kiedy go zobaczyłam spodobał mi się. Mam go spotkać, mam z nim spędzać tyle czasu... Ciekawe czy mnie pamięta? A co jeżeli tak?! O czym będę z nim rozmawiać? I co do licha on tam robi? Przecież jest nauczycielem, no nie? Dobra nie będę się tym martwić teraz.
- Dzień Dobry Pani Magdaleno, mam dla Pani zadanie, mam tu nową książkę i myślę, że się Pani ucieszy,bo ma Pani do sprawdzenia nową powieść Nicholasa Sparksa, a jak słyszłałam lubi go Pani... - powiedziała Alina, po wejściu do jej pokoju.
- Na prawdę?! Pani sobie żarty stroi? To jest mój ulubiony pisarz. - Magda zreflektowała się. - Dziękuje Alino, chętnie się tym zajmę. Przypomnij mi jaki tytuł?
- Jeszcze nic nie mówiłam o tytule. Nazywa się "The longest ride". Twoim zadaniem będzie również przetłumaczenie tytułu.
- Bardzo się cieszę. Kiedy zrobię jakieś postępy, będę cię informować. - powiedziała z uśmiechem od ucha do ucha.
- Powiem ci coś. - Powiedziała i przysunęła się bliżej Magdy. - To, że jestem plotkarą, bo nie da sie ukryć, jestem, nie zmienia faktu, że pomimo skrzywdzenia ciebie, lubię cię, po prostu. Przestań zgrywać poważną kobietę, dopiero wchodzisz w ten poważny wiek, masz 25 lat... Mandarynko nie 40. Wiemy, że taka nie jesteś, to, że jest to twoje miejsce pracy nie znaczy, że masz się sztywno zachowywać. - powiedziałą Alina, po czym puściła do niej oczko i wyszła, zostawiając dziewczyne w ogromnym osłupieniu.
   Faktycznie, udaje szytywną w pracy, ale co w tym złego, przecież tu pracuje i chce wyglądać oficjalnie. A jezeli przesadzam? Od teraz zero sztywniactwa w pracy!
   Z tym postanowieniem wyszła z pracy. Skierowała się do pobliskiego pasażu handlowego, z zamiarem kupienia ubrań na wyjazd, w końcu niewiele czasu zosało... Przemierzając alejki w pasażu, jej wzrok padł na wystawę sklepu z bielizną. Może wejdę, potrzebuje nowego biustonosza, a nowy komplet bielizny jeszcze nikomu nie zaszkodził.
    Wychodząc z pasażu obładowana po pachy torbami z przeróżnych sklepów, spojrzała na witryne sklepu bieliźniarnego, pomyślała, że może jednak komplet przyda jej się w bliskiej przyszłości.


Karolina

   Co ja sobie myślałam całując Roberta? Przecież ja wszystko zniszczyłam, naszą przyjacielską więź... Co ja mu teraz powiem, przecież nie mogę podejść do niego i wypalić "Może jednak zostańmy przyjaciółmi, bo nadal boję się mężczyzn." Nie, nie, nie... To nie wyjdzie, ale czuję coś do niego, czuje, że pasujemy do siebie i to właśnie on jest tą tzw. drugą połówką jabłka... Ale boję się.
   Takie myśli, wciąż kłębiły się w głowie dziewczyny, kiedy stała na praktykach lekarskich, tuż obok swojego "ulubionego" profesora Janusza Gałki, który próbował rozśmieszyć studentów i jak zawsze spełzło to na niczym. Żarty były niesmaczne. 
   Dzisiaj pracowali z maluchami, które dopiero co przyszły na świat. Mieli je badać, sprawdzać co się z nimi dzieje. Oczywiście kobiety były w tym znacznie lepsze od męskiej części grupy, jednak znalazł się rodzynek, który zajmował się maluszkiem lepiej niż nie jedna kobieta, okaząło się, że ma sporą gromadkę w domu.           Dziwny wiek na założenie rodziny, ale podziwiam go, sama w przyszłości chciałabym założyć rodzinę. Każdego ranka, budziłabym się dużo wcześniej, aby choć chwilę posiedzieć przy ich łożkach i napawać się ich ślicznymi twarzyczkami podczas gdy śpią. Może i to dziwne, ale nie pamiętała swojej matki, dlatego chciałabym, żeby jej dzieci zapamiętały ją, jako matkę, przyjaciółkę i osobę, która zawsze im pomoże, nie ważne co by się ....
- Halo... Pani Karolino, stoi Pani już tak od 5 minut i cały czas Pani patrzy się na to dziecko, coś nie tak? - zapytał Marek, owy młody ojciec, o którym tak wcześniej rozmyślała.
- Jest śliczna... ta...- Spojrzała na kartę z danymi i odpowiedziała. - Apolonia? Boże, kto ją tak nazwał. Takie  śliczne dziecko nie zasługuje na takie beznadziejne imię, zwłaszcza w XXI wieku. A tak przy okazji - Kontynułowała. - chciałam się spytać, co sprawiło, że tak wcześnie założyłeś rodzinę?
Marek wyraźnie pobladł.
- Wiesz ciężko o tym mówić, ja przez całe życie spotykałem się z nieszczęściem jakim jest wychowanie w Domu Dziecka i postanowiłem, już przeszło 10 lat temu, że jak dorosnę, uratuję kilka żyć. Poznałem świetną dziewczynę, która powiedziałą, że tak jak ja chciała bym zaadoptować dziecko, jednak wyszło troszkę inaczej. Zaszła w ciążę, więc mam obecnie trzy baby w domu i jednego faceta, który ma dopiero 3 lata. Zdobędę dobrą pracę, właśnie się budujemy, dlatego dla naszej gromadki, będzie to wymarzone miejsce. 
Wzruszyła się, łezka zakręciła jej się w oku.
- Podziwiam cię. - powiedziała i stwierdziła, że perspektywa urodzenia dziecka jest świetna, ale perspektywa uratowania życia dziecka, od marnotrawstwa życia, narkotyków, alkoholu, jest jeszcze lepsza. Jest w pewym sensie bohaterstwem, ponieważ wielu ludzi brzydzi się czymś takim, adopcją. Dla niej jest to godna podziwu postawa, którą będzie reprezentować w przyszłości. Mały głosik w jej głowie podpowiadał jej zakończenie tego zdania za pomocą dodania Roberta do jej przyszłości, ale szybko go stłumiła.


Berenika

  W trakcie jazdy do matki Janka, Pani Szafran, Berenika zorientowała się, że Janek, wcale tego nie chciał, widziała błysk zdenerwowania w jego oku. Jakby wcale nie chciał jej tam zabierać, jakby propozycja jego matki była końcem świata, matka i nowa dziewczyna, początek czegoś poważnego, a więc o to chodzi, on wcale nie chce się angażować, to miała być tylko jedna randka, no może coś dłuższego. Berenika siedziała sama w samochodzie, bowiem Janek poszedł szybko do mieszkania, aby przebrać się w coś eleganckiego. Zaśmaiała się, nie spodoba się mu to co ma powiedzieć, cóź na pewno mu się nie spodoba. Ale nic na to nie poradzi, stało się...
   Gdy mężczyzna wsiadł do samochodu, poczuła zapach nowych perfum, miały przepiękny mocny zapach, który potrafi utrzymać się nawet na jej ubraniu. A przecież, nie robili nic innego poza siedzeniem na kanapie i oglądaniem filmów, weszło im to w nawyk, chociaż są ze sobą krótko, przyzwyczaiła się do jego nawyków, on do jej także. Razem, cały czas tworzą nowe. 
   Wieczór przebiegał świetnie, Berenika pomogła nakryć do stołu Andromedzie, przy okazji miło porozmawiały. Janek razem z Marcello, jej facetem oglądali mecz, który polska drużyna jak zwykle przegrywała. Wyglądało to śmiesznie, ponieważ Marcello jako, że jest włochem kibicował drużynie włochów, a Janek polakom. Co chwilie dobiegały z pokoju krzyki, i obelgi, jednak kobiety śmiały się z tego.
- Wiesz widać to po tobie, jeżeli jest ci nie dobrze, usiądź, ja wezmę te talerze. 
Oczy Bereniki wielkie jak spodki, spojrzały na nią w niedowierzaniu.
- O czym Pani mówi? 
- Oh... Dobrze wiesz, twoje ręce wędrują cały czas w strone brzucha... Znam mojego syna, musisz mu powiedzieć, pomogę tobie, on też, ale musi do tego przywyknąć, może wreszcie stanie się moim synem, a nie tym co zrobiła z niego wolność,głupota i lekkomyślność. Chcę mu pomóc znaleźć prawdziwego siebie, znów...
- Ja nie chciałam... - Załamała się, łzy jej poleciały. Andromeda zaregaowała szybko, prztuliła ją, uciszyła i wytarła jej twarz.
   Kiedy była już spokojna, pomyśłała, że tak właśnie postąpiłaby jej matka, gdyby była tu teraz z nią, przechodzą razem z nią to wszystko. Tak za nią tęsknię. - pomyślała.
- Zaraz go tu poproszę, porozmawiasz z nim. Potem przyjdę, już wiem co zrobić. Jakby co ja nic nie wiem.
   Po chwili Janek pojawił się w drzwiach. A Berenika zaczęła:
- Janek, musimy pogadać...
- Wiem, ale ja zacznę, nie obraź się Bereniko, ale ja nie mogę dalej z Tobą być, ja nie szukam stałego związku, jestem na studiach po to by się rozerwać, wiesz ja jestem taki... Ja niepotrafię się ustatkować... Ja właściwie kogoś mam i nie chciałbym, żebyś się dowiedziała od kogoś innego niż ode mnie. Przepraszam.
   Łzy cisnęły jej się do oczu, ale wiedziała, że musi powiedzieć.
   Janek odwrócił się, aby nie widziała wyrazu jego twarzy, nie chciał aby widziała, że kłamie. Przerażają go uczucia do niej i to jest jego największy problem.
- Właśnie chciałam ci powiedzieć, że za około 8 miesięcy zostaniesz ojcem. Ponieważ jestem w ciąży, wiem od dawna, ale uważałam, że to jeszcze nie ten czas, ale żaden nie jest odpowiedni. 
   Nigdy nie widziała kogoś w takim szoku. Wyglądało to trochę śmiesznie, ale nie wypadało się roześmiać.
- To mi zniszczy życie, to całe coś...
- COŚ?! TO JEST TWOJE DZIECKO!
- Ucisz się, żeby matka nie usłyszła!
- JA MAM BYĆ CICHO?
- Witam, witam. Synu, przepraszam, że podsłuchiwałam, ale Berenika potrzebuje twojej pomocy. Uważam, że powinniście dać sobie dwa miesiące, jeżeli w tym czasie się nie dogadacie, to ja nie będę nalegać. Postąpisz tak jak zostałeś wychowany, i bądź mężczyzną! - powiedziała ze złością.
- Bereniko zamieszkasz ze mną, chcę zobaczyć czy nam się uda. 
   Przestraszyły go jego własne słowa, ale co najważniejsze nie kłamał, na prawdę chce zobaczyć, jak będzie im razem.
   Dziewczyna była tak zdziwiona jego reakcją, że skinęła głową.
   Mężczyźni wyszli z kuchni, w pokoju zaległa cisza i dało się tylko słyszeć jak rozmawiają ze sobą po włosku. Ilu rzeczy ja jeszcze o nim nie wiem. - pomyśłała Berenika
  W kuchni została Andromeda, która po zamknięciu drzwi uśmiechnęła się z zeszklonymi oczami do dziewczyny i powiwedziała:
- Zmieniasz go, na lepsze. Jestem ci wdzięczna, mam nadzieję, że wspomnisz kiedyś moje słowa. Jesteś najlepszym co mogło mu się przydarzyć, gdyby nie ty dawno bym go starciła, dziękuję ci..


~ Moich czytelników, jeżeli takowi są bardzooooo przepraszam, jednak staram się o dobre oceny i nie mam czasu na pisanie, ale nadrobię to. Mam już w sumie rozdział z wyprzedzeniem. Mam nadzieję, że chociaż trochę wam wynagrodziłam te kilka tygodni przerwy. Mam nadzieję, że przecinki są już dobrze. Za jakiekolwiek błędy przepraszam ;) Mam nadzieję, że ktoś jeszcze czyta.